środa, 29 września 2010

kontrowersyjny David Irving

David Irving wygłosił w Warszawie tajny wykład - Rzeczpospolita: "Tajny wykład Irvinga w Marriotcie
Piotr Zychowicz 28-09-2010, ostatnia aktualizacja 29-09-2010 11:18

David Irving mówił, że Hitler nie wiedział o Zagładzie. Historyk sugerował też, że Żydzi nie byli bez winy

'Czytaj więcej o kontrowersjach wokół wizyty Davida Irvinga w Polsce '

W zamkniętym dla szerszej publiczności wykładzie brytyjskiego historyka Davida Irvinga wziąłem udział jako... Izraelczyk.

Jak do tego doszło? W poniedziałek około godz. 18.30 zadzwonił do mnie berliński korespondent izraelskiej telewizji Channel 10 Ilan Goren. Powiedział, że udało mu się incognito zarezerwować miejsce na spotkanie z Irvingiem.

Niestety, ze względu na wymogi konspiracji historyk dopiero w ostatniej chwili poinformował go o godzinie i miejscu wykładu.

Miał się odbyć w sali konferencyjnej warszawskiego hotelu Marriott o godz. 19 i nie było szans, żeby Goren zdążył przyjechać z Berlina. Zaproponował więc, abym to ja zamiast niego udał się na wykład. I tak po pół godzinie znalazłem się w hotelowym lobby. Miałem przy sobie jedynie wydruk wysłanego Izraelczykowi e-maila, w którym historyk potwierdzał otrzymanie wpłaty pieniędzy za zaproszenie (zaledwie 10 dolarów).

Gdy po dziesięciu minutach Irving nie pokazał się na dole, wraz z dwoma innymi Polakami, którzy przyszli na wykład, zadzwoniliśmy do niego na komórkę. Przeprosił i obiecał, że zaraz kogoś po nas przyśle.

Rzeczywiście po chwili w lobby pojawiła się długonoga blondynka. To Jaenelle Antas, amerykańska asystentka Irvinga, z którą pomimo sporej różnicy wieku (ona ma 25, on 72 lata) – według brytyjskich bulwarówek – łączy go płomienny romans.

Okazało się, że Antas sprawuje również funkcję strażniczki historyka. Otaksowała nas badawczym spojrzeniem, spytała o nazwiska oraz o to, w jaki sposób dowiedzieliśmy się o wykładzie. Całe szczęście w moim przypadku nie była zbyt dociekliwa.

– Sorry za utrudnienia, ale musimy wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Nie chcemy tu żadnych kłopotów – wyjaśniła, zapraszając nas na górę.

Rzeczywiście trudno jej się dziwić. Podczas niedawnego tournée Irvinga po Ameryce pod salami dochodziło do demonstracji i bójek. W hotelu Palm Beach County na Florydzie w ruch poszły nawet noże.

Jeszcze bardziej od protestujących Irving obawia się jednak wścibskich dziennikarzy, którzy mogliby nagłośnić jego słowa. W Austrii wpakowano go do więzienia właśnie za wypowiedzi podczas wykładu.

W Warszawie Irvinga słuchało 20 osób. Większość stanowili ludzie biorący udział w jego wycieczce do byłych niemieckich obozów. Byli to mężczyźni w średnim wieku: Brytyjczycy, Amerykanie i dwóch czy trzech Niemców. Część popijała żywca z butelek, zupełnie nie wyglądali na „groźnych neonazistów”. Oprócz nich na sali był polski tłumacz Irvinga Bartłomiej Zborski, ja i kilku fanów. Jeden z nich był Hindusem.

Irving w swoim żywiole

Brytyjski historyk pojawił się na sali około 19.20. Przyniósł karton z książkami, które wyłożył na biurku. Kilka sztuk „Wojny Hitlera” (po polsku) oraz kilkanaście egzemplarzy pamiętników napisanych w austriackim więzieniu (po angielsku).

Wyglądał znacznie lepiej, niż gdy widziałem go poprzednio w 2007 r. Wówczas zrobiłem z nim wywiad na Warszawskich Targach Książki, na których próbował sprzedawać swoje prace. Próbował, bo organizatorzy wyrzucili go z imprezy. Wtedy Irving był świeżo po pobycie za kratami i wyglądał fatalnie. Wychudzony, o ziemistej cerze i błędnym, nieufnym spojrzeniu. Niespecjalnie palił się do rozmowy.

Teraz stał przede mną zupełnie inny człowiek. Uśmiechnięty, sypiący anegdotami i wygłupiający się przed publicznością. Sprawiał wrażenie, że jest w swoim żywiole. To, że zebrani słuchają go niemal z nabożną czcią, sprawiało mu widoczną satysfakcję. Ponieważ uważał, że ma przed sobą tylko zaufanych ludzi, nie musiał gryźć się w język i myślę, że był szczery.

Na wstępie krytycznie wypowiedział się o mediach, które mają urządzać na niego „perfidną nagonkę”. – Dziennikarze starają się mnie zniszczyć. Piszą niestworzone kłamstwa, bo kierują się instynktem stadnym. Nie słuchają tego, co mam naprawdę do powiedzenia, powtarzają tylko usłyszane kalumnie. Ja chcę jedynie, żeby potraktowano mnie fair. Czy to tak dużo? – pytał historyk.

Postanowiłem więc spełnić jego postulat i po prostu zrelacjonować warszawski wykład.

Poniżej wiernie cytuję wypowiedziane przez niego słowa. Cały niemal dwugodzinny wykład został zarejestrowany. Na stronie internetowej „Rz” umieściliśmy także krótki film z fragmentem wystąpienia kontrowersyjnego historyka.

O Holokauście

– Neguję, że jestem negacjonistą Holokaustu – zaczął David Irving. – Jak można być tak głupim, żeby określać tym mianem człowieka, który na każdym kroku podkreśla, że w operacji „Reinhard” zginęło dwa i pół miliona Żydów. Człowieka, który mówi, że kilkaset tysięcy Żydów zgładzono w Treblince. Holokaust był historycznym faktem. Była to straszliwa zbrodnia – dodał.

Irving uważa, że dorobiono mu gębę, rzucając na niego oskarżenie, którego już nie może z siebie zrzucić: – To jest jak papierek po toffi. Zjadasz cukierek, ale lepkie opakowanie przylepia ci się do palców. Próbujesz je strzepnąć, ale nic z tego. Próbujesz drugą ręką, przylepia się do palców drugiej ręki. Nazwanie historyka negacjonistą Holokaustu jest jak wydanie wyroku śmierci. Takiemu człowiekowi nie wydaje się książek, nie drukuje artykułów. Właśnie taki wyrok wydano na mnie.

Brytyjczyk zapewnił, że nie jest antysemitą. – Cywilizowany człowiek nie może mieć takich poglądów. I mimo tego, że Żydzi mnie niszczą i nienawidzą, usilnie staram się nie odpowiadać im tym samym. Gdy czasami pytają mnie, czy jestem antysemitą, mówię: „A czy Palestyńczycy już są antysemitami? A czy rodzice Rachel Corrie, amerykańskiej aktywistki pokojowej, którą zmiażdżył izraelski buldożer, już są antysemitami?”. Żydzi przejechali się buldożerem po moim życiu – podkreślił.

Irving zaznaczył, że cała II wojna światowa była wielkim Holokaustem. Cierpiały w niej bowiem wszystkie narody. On zaś w swoich książkach stara się wytłumaczyć, jak to było możliwe. Dlaczego ludzie byli zdolni do takich czynów.

– Wróćmy do Żydów. Gdybym ja był jednym z nich i leżał w dole śmierci, czekając, jak esesman strzeli mi w czaszkę, przede wszystkim zastanawiałbym się: „Dlaczego ja? Dlaczego to właśnie mój naród wszędzie, gdzie się pojawiał, wywoływał nienawiść otoczenia?”. Przecież Żydów prześladowano wszędzie. Święta inkwizycja, pogromy, wreszcie Holokaust. Być może to efekt czegoś, co robili lub czego nie robili sami Żydzi? Tak, wiem, to antysemickie pytanie – mówił.

O Hitlerze

Irving uważa, że „Wojna Hitlera” jest „okrętem flagowym” jego pisarstwa, i to z tej książki jest najbardziej dumny. To właśnie ona przysporzyła mu jednak największych kłopotów. Irving został oskarżony, że przedstawił wodza Trzeciej Rzeszy w ludzki sposób. Że próbował zrzucić z niego odpowiedzialność za Holokaust.

– Czy Hitler ponosi winę za Zagładę? Za okrucieństwa, do których doszło m.in. na terytorium Polski? Oczywiście, że tak. Był głową państwa i z konstytucyjnego punktu widzenia jego wina jest bezdyskusyjna. To, co mnie jednak interesuje, to to, co Hitler wiedział o zabijaniu Żydów? Moim zdaniem niewiele – powiedział.

I przytoczył zapis rozmowy, jaką z Führerem w 1945 roku odbył gen. Heinz Guderian. Poinformował on Hitlera, że Sowieci właśnie zajęli Auschwitz. Reakcja niemieckiego przywódcy miała być obojętna, wzruszył ramionami. – Nie krzyczał: „O, mój Boże, mam nadzieję, że nic nie znaleźli! Mam nadzieję, że udało się wszystko ukryć!”. Dlaczego? Bo nazwa Auschwitz nic mu nie mówiła. Podobnie jak nazwy Treblinka, Sobibór czy Bełżec – podkreślił historyk.

Irving przedstawił Hitlera jako oderwanego od rzeczywistości przywódcę, za którego plecami diabelski spisek przygotował jego zły duch Heinrich Himmler. To właśnie ten ostatni miał, według Irvinga, zaplanować i wykonać Holokaust. Führer miał zaś być przekonany, że „kwestia żydowska” rozwiązywana jest za pomocą masowych wypędzeń. Dowodem ma być jego testament. Napisał w nim, że Niemcy rozprawiały się z Żydami w bardziej „ludzki” sposób niż Anglosasi z niemieckimi cywilami podczas dywanowych bombardowań. Zdaniem Irvinga słowa te wcale nie były dowodem na cynizm Hitlera. – Po co w obliczu śmierci miałby kłamać? Po prostu nie miał on pojęcia o istnieniu obozów zagłady – mówi Irving.

Dlaczego jednak Himmler miałby oszukiwać swego szefa?

– Hitler był dla niego jak mesjasz. Nie chciał, żeby cokolwiek splamiło tę „wspaniałą postać”. Dlatego postanowił wykonać brudną robotę sam. Przygotowywał nawet dwie wersje dokumentów dotyczących Zagłady. Jedną ocenzurowaną dla Führera, drugą prawdziwą do archiwum SS – powiedział Irving.

Stwierdził, że w rozmowach z nim wszyscy współpracownicy Hitlera wypowiadali się o nim z atencją i uwielbieniem jako o przemiłym człowieku. – Mnie interesował właśnie ten prawdziwy, żywy Hitler. A nie Hitler potwór, którego wykreowała wojenna, aliancka propaganda – mówił.

Zapewnił jednak, że nie chce przedstawić Hitlera jako niewiniątka. Według niego był to „niemoralny człowiek zdolny do okrucieństwa”. Irving przytoczył opowieść, którą usłyszał od jednej z sekretarek wodza Trzeciej Rzeszy. Kobieta towarzyszyła mu podczas nocy długich noży i widziała, jak osobiście kierował aresztowaniami dowódców SA. – Potem wszedł do sali i powiedział: „Już po wszystkim. Teraz muszę wziąć gorący prysznic i będę jak nowo narodzone dziecko”. Te okropne słowa tą kobietą wstrząsnęły. Dziś sporo mówią o Hitlerze – podkreślił Irving.

O sobie

Irving podczas wykładu uchylił rąbka tajemnicy w sprawie przygotowywanej od wielu lat biografii Himmlera (ma się ukazać za rok). Historyk miał dotrzeć do dokumentów i zdjęć, które wskazują, że szef SS wcale nie otruł się w brytyjskiej niewoli. Jako „największy z niemieckich zbrodniarzy” miał zostać zlinczowany przez alianckich oficerów. Być może nawet na polecenie Churchilla.

Irving nie chciał wchodzić w szczegóły, gdyż – jak się wyraził – jeżeli powie za dużo, „nie kupicie mojej książki”. Był to oczywiście żart, ale trudno było nie zauważyć, że boryka się z problemami finansowymi. Kilka razy podkreślił, że jest biedny jak mysz kościelna, że jego wrogowie go zrujnowali. Prosił o kupienie jego książek bądź wsparcie finansowe.

– Historyk w dzisiejszych czasach stoi na rozstaju dróg. Ma dwa wybory. Albo pieniądze, albo prawda. Jeżeli będzie pisał zgodnie z wymogami propagandy, którą do dziś uprawiają „naukowcy”, będą się na niego sypały zaszczyty. Jeżeli odważy się dociekać, jak było naprawdę, spadną na niego anatema i represje. Nic tak bowiem ludzi nie oburza, jak rozbijanie stereotypów i mitów, na których byli wychowani – przekonywał.

Irving z wyraźnym żalem opisywał szczegóły swojego aresztowania przez „austriackie gestapo czy jak to się teraz nazywa” i pobyt w więzieniu. Uważa się za męczennika za wolność słowa. – Ja tak naprawdę jestem tradycyjnym brytyjskim liberałem. Uważam, że każdy powinien mówić i robić, co mu się żywnie podoba. Dopóki oczywiście nie wali współobywateli pięścią po nosie. Niestety ja ostatnio po nosie dostaję coraz częściej – powiedział.

Zapytany, dlaczego nie zrezygnuje z pisania i nie zajmie się czymś innym, odpowiedział, że robi to dla „milionów” swoich zwolenników. – To oni dają mi wiarę, że to, co robię, ma sens. Gdy siedziałem w więzieniu, dostawałem tysiące listów poparcia. Jest wielka różnica między tym, co piszą o mnie media, a co sądzą zwykli ludzie – przekonywał. – Nie inaczej jest w Polsce. Gdy byliśmy w Bełżcu, czekał tam na mnie starszy Polak, około osiemdziesiątki. Miał ze sobą „Wojnę Hitlera” i poprosił o autograf. Ponieważ nie wiedział, kiedy zjawię się w tym miejscu, czatował tam przez bite dwa dni, od świtu do nocy. Bardzo mnie to wzruszyło. Właśnie dla takich ludzi piszę moje książki.

wtorek, 14 września 2010

Bitwa pod Lutynią - 1757

Fajne relacje z rajdów

Tutaj z polskiego Adventure Trophy 2010



A tutaj z alpejskiego Tor Des Geants 2010

poniedziałek, 13 września 2010

Gigantyczny dług ograniczy inwestycje - Finanse - WP.PL

Gigantyczny dług ograniczy inwestycje - Finanse - WP.PL: "Gigantyczny dług ograniczy inwestycje

Od początku tego roku dług zaciągany przez rząd, jego agencje i samorządy wzrósł o 51 mld zł i wyniósł 721 mld zł. Jeżeli to tempo utrzyma się do końca roku, zadłużenie może przekroczyć 55 proc. PKB, co spowoduje znaczne utrudnienia dla państwa i obywateli - ostrzega 'Rzeczpospolita'.
Jednym z najboleśniejszych skutków będzie podwyżka stawki VAT. Po pierwszym podniesieniu o 1 pkt proc. od stycznia 2011 r. czekać nas może kolejna - od lipca 2012 r. - być może nawet o 2 pkt proc., do 25 proc. W takim przypadku w 2012 r. cała budżetówka - łącznie z nauczycielami - będzie się musiała pogodzić z zamrożeniem pensji. Nie będzie też waloryzacji świadczeń rencistów i emerytów.

Gdy dług publiczny przekroczy zapisany w ustawie zasadniczej próg, wprowadzone zostaną poważne ograniczenia w zaciąganiu zobowiązań publicznych. Deficyt w budżecie na 2012 rok nie będzie mógł wzrosnąć w relacji do dochodu bardziej niż w poprzednim roku, a samorządy nie będą mogły zadłużać się. Tymczasem teraz czynią to masowo głównie po to, by móc korzystać z funduszy unijnych.

czwartek, 9 września 2010

środa, 8 września 2010

Zrozumieć umysł



Kiedy przechodzimy do zagadnień związanych z mózgiem i kwestii psychologicznych postulat redukcjonizmu jest jeszcze bardziej dyskusyjny. Stosunek świata psychiki do świata materii jest jednym z najstarszych tematów filozoficznych. Nie ma wątpliwości, że istnieją wpływy wzajemne materii na umysł: niewielkie ilości środków chemicznych zmienić mogą kompletnie nasz sposób widzenia świat i wywołać liczne halucynacje. Wpływ umysłu na materię jest już jednak dyskusyjny: czy naprawdę myśl jest czymś pierwotnym, niezależnym, czy też wynikiem procesów zachodzących w mózgu, a więc czymś wtórnym w stosunku do zjawisk materialnych? Jest to w zasadzie pytanie o istnienie wolnej woli. Czy umysł jest naprawdę produktem mózgu czy też mózg jest tylko odbiornikiem zjawisk świata psychicznego, jak chcą dualiści? Niezależnie od odpowiedzi na te pytania nasza wiedza o tym, w jaki sposób wyjaśnić zjawiska psychiczne przez zjawiska elektryczne i biochemiczne w mózgu jest jeszcze daleko niekompletna. Redukcjoniści mają nadzieję, że w dłuższym okresie czasu uda się wyjaśnić zjawiska psychiczne poprzez procesy zachodzące w mózgu. Czy wyjaśnienie takie może zastąpić codziennie używane pojęcia? Czy nasze przyjemności, odczucia, odruchy, przekonania wystarczy wyjaśnić przez wzbudzenia odpowiednich struktur mózgu? Takie wyjaśnienia nigdy nie zastąpią języka naturalnego, wykształconego w oparciu o fenomenologiczne klasyfikacje zachowań indywidualnych i społecznych człowieka.

http://www.fizyka.umk.pl/~duch/Wyklady/kog-w/01-0.htm

i jeszcze REWELACJA:

Inny aspekt trudności związanych z próbą rozumienia świata zauważył Immanuel Kant. Fizyczne cechy zwierząt są odbiciem środowiska, w którym zwierzęta się rozwijały. Jak mówi słynny etolog, Konrad Lorenz, kopyto jest odbiciem płaskiego terenu stepowego, oko odbiciem światła, skrzydło odbiciem powietrza a płetwa ryby wody. Oznacza to niemal doskonałe dopasowanie się struktur organizmów do warunków, w których powstawały. Każde przystosowanie jest pewnym poznaniem środowiska przez organizm. Kant odkrył pewne wrodzone (aprioryczne) struktury poznania u człowieka. Doprowadziło go to do rezygnacji z możliwości dowiedzenia się czegokolwiek o realnym świecie. W obserwacjach i doświadczeniach, które prowadzimy, odnajdujemy wrodzone nam struktury myślenia, postrzegania, wyobrażenia, a według Kanta ze względu na swoją aprioryczną naturę nie mają one związku ze światem realnym. Obserwując nie dowiadujemy się niczego o świecie, widzimy jedynie siebie.

Klienci kontra Multibank i mBank | rp.pl

Klienci kontra Multibank i mBank | rp.pl: "Pierwszy pozew grupowy przeciwko bankom szykują klienci i prawnicy
autor: Roman Bosiacki
źródło: Fotorzepa
+zobacz więcej

* Pozwy zbiorowe nabierają rumieńców
* Bankozaury grasują, klienci protestują

Klienci mBanku i Multibanku (grupa BRE), którym banki nie chciały obniżyć kosztów kredytu hipotecznego we frankach, chcą żądać w pozwie zbiorowym korzystnej dla nich interpretacji umów. Uważają, że bank powinien obniżyć oprocentowanie wraz ze spadkiem rynkowych stóp procentowych (wskaźnika LIBOR). W ich umowach wysokość odsetek była ustalana przez zarząd. Po co im taki wyrok? Pozwoli żądać odszkodowań.

Sprawą zajmuje się warszawska kancelaria prawna Wierzbowski Eversheds.

Do wspólnego pozwu zgłosiło się już 16 osób, ale nabór będzie trwał do grudnia, wtedy też zamierzają wystąpić do sądu.

Warunkiem przystąpienia do 'Grupy na bank' jest wpłata do kancelarii 1500 zł (plus VAT) za proces w pierwszej instancji i tyle samo za ewentualną apelację.

Ci, którzy przystąpią do pozwu później, zapłacą nawet 3 tys. zł. Na reprezentanta grupy wybrano Małgorzatę Rothert, rzecznika konsumentów dla m. st. Warszawy, co daje zwolnienie z kosztów sądowych.

– Obecnie chcemy ustalenia, że bank odpowiada za nienależyte wykonanie umów kredytowych. Nie wykluczam jednak, że kwestia konkretnych żądań finansowych również w tej sprawie się pojawi – mówi adwokat Iwo Gabrysiak, pełnomocnik grupy.

– Trudno komentować zapowiedź pozwu. Będziemy mogli się odnieść do sprawy, kiedy go poznamy – odpowiada Piotr Rutkowski, p.o. rzecznika BRE Banku.

– Zapisy kwestionowanych umów o kredyt hipoteczny (tzw. starego portfela) nie zostały uznane za sprzeczne z prawem przez żadną instytucję. Zawsze zachęcaliśmy klientów do indywidualnych negocjacji z bankiem. Uważamy bowiem, że sala sądowa nie jest miejscem szukania kompromisu – dodaje rzecznik.

Klienci internetowego mBanku to najliczniejsza i najgłośniej protestująca grupa, której nie obniżono oprocentowania, mimo spadku stóp procentowych (podobne problemy mieli klienci Santandera i Raiffeisena). Po wielomiesięcznym sporze BRE Bank zaoferował nowe warunki kredytu, z których skorzystało tylko 3,2 tys. klientów. – Jak widać, nie wszyscy zaakceptowali ugodowe propozycje, ale my szanujemy ich zdanie – zauważa Piotr Rutkowski.

– Przestrzegaliśmy podczas prac parlamentarnych, że po wprowadzeniu pozwów zbiorowych może nastąpić amerykanizacja rynku usług prawniczych w Polsce, że kancelarie będą się reklamować i organizować wręcz klientów – mówi mecenas Jerzy Bańka, prawnik Związku Banków Polskich.

Obserwatorzy