środa, 19 maja 2010

Balcerowicz o Euro

Zdaniem profesora Balcerowicza, kryzys ten jest efektem systematycznego łamania zasad przyjętych przez kraje należące do "euro". Chodzi przede wszystkim o reguły dyscypliny finansowej, choć nie bez znaczenia mogło być zaproszenie do wspólnej waluty państw, które nie spełniały kryteriów z Maastricht.

"Jeżeli główni członkowie klubu (np. Niemcy - PAP) naruszają reguły, to reguł nie ma. To musiało być potraktowane jako zielone światło" - powiedział Balcerowicz.

Według niego przywódcy krajów UE i instytucji unijnych spóźnili się z reakcją na problemy Grecji. Jego zdaniem trudno zrozumieć, dlaczego Grekom odradzano zwrócenie się o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

"Przez to dwa miesiące zostały stracone, co przyczyniło się do spotęgowania problemów. Nie oznacza to, że problem byłby rozwiązany, ale mogłoby to przyspieszyć jego rozwiązanie" - powiedział były minister finansów.

Jako wątpliwą ocenił decyzję EBC, że bank będzie kupował obligacje państw strefy euro, które przeżywają problemy. Jego zdaniem decyzja ta naruszyła reputację EBC, którą niełatwo będzie odzyskać.

"Grecja budzi obawy, dlatego że są większe kraje, które także mogą budzić obawy. Niektórzy inwestorzy patrzą na Hiszpanię i Portugalię. Inni dostrzegają, że włoski dług przekracza 100 proc. Na brak zaufania jest tylko jedna rada - odzyskiwać zaufanie. Tego się nie zrobi słowami, tylko przez prowadzenie odpowiedniej polityki gospodarczej" - powiedział.

Dodał, że "europejska solidarność", o której się mówi w kontekście pomocy dla Grecji, oznacza w rzeczywistości europejską solidarność z bankami francuskimi, które zainwestowały w greckie obligacje prawie 80 mld euro. "Im więcej wielkich słów, tym więcej małych interesów" - skomentował profesor.

Jego zdaniem konieczne jest stworzenie mechanizmu dyscypliny fiskalnej wewnątrz poszczególnych krajów strefy euro. Przede wszystkim potrzebne są reguły instytucjonalne, np. takie jak w Polsce. "Najlepszą częścią polskiej konstytucji jest ograniczenie długu publicznego do 60 proc." - uważa ekonomista.

Wśród koniecznych zmian w UE wymienił m.in. potrzebę ograniczenia tempa wzrostu wydatków publicznych, co proponuje np. minister finansów Jacek Rostowski. Wskazał, że należałoby też przyjąć zasadę, zgodnie z którą państwo naruszające ustalone reguły automatycznie poddawane by było sankcjom.

W ocenie profesora programy naprawcze oparte na ograniczeniu wydatków, zwłaszcza konsumpcyjnych, i zwiększaniu zatrudnienia, będą dużo skuteczniejsze od programów opartych na podwyższaniu podatków.

LINK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy