piątek, 4 września 2009

Najłatwiej kochać przy pomocy haseł (wychowanie dzieci)

Najłatwiej kochać przy pomocy haseł - Informacje w Interia360.pl - wiadomości, dziennikarstwo obywatelskie: "Najłatwiej kochać przy pomocy haseł

Autor: grzybek3006 (zredagowany przez: Magda Głowala-Habel)

Słowa kluczowe: dzieci, wychowanie, rodzice, akcje medialne, reklama, rozwody, miłość, małżeństwo

Jeśli niemowlę trafia do szpitala i ma obrażenia spowodowane przez opiekuna, to patologia, ale jeśli matka zniecierpliwiona kaprysami malucha, który domaga się kolejnej zabawki przywoła go do porządku klapsem, to już przemoc czy jeszcze nie?

Kocham - nie biję - takie hasło spotykamy obecnie na przystankach i bilbordach ze znanymi aktorami. Cel akcji piękny, obrona dzieci przed przemocą. Przysłowiowe schody zaczynają się jednak, gdy dochodzimy do interpretacji pojęcia przemocy. Podobnie, jak w przypadku seksualnych podtekstów w dziecięcych kreskówkach, opisanym ciekawie przez jedną z dziennikarek Interia360, pojawia się tu typowa nadinterpretacja, która potrafi doprowadzić do absurdu najbardziej słuszne działania.

Gdzie jest granica?

Jeśli kilkumiesięczne niemowlę trafia do szpitala z obrażeniami spowodowanymi przez patologicznego opiekuna, sprawa jest jasna i interwencja służb społecznych powinna być natychmiastowa i radykalna, ale jeśli matka zniecierpliwiona kaprysami malucha, który domaga się czwartego z kolei loda przywoła go do porządku klapsem, to już jest przemoc czy jeszcze nie?

A jeśli 3letni braciszek usiłuje wydziobać palcem oko młodszej siostrze, nie reaguje na głos ojca, a ten wkurzony 'da mu po łapach' to już znęcanie się nad dzieckiem czy jeszcze nie? Czy babcię zmęczoną pościgiem za kilkuletnią wnuczką usiłującą wbiec na jezdnię można oskarżyć o stosowanie przemocy wobec małoletniej, gdy dogoniwszy ją da jej solidnego klapsa? A może wystarczy jej tylko ustne ostrzeżenie zamiast aresztu lub grzywny?

Absurdalny zakaz

Forsowany zakaz prawny bicia dzieci jest głupi i szkodliwy i nic mi nie daje tłumaczenie prawników, że nie będą wsadzać do więzienia rodziców za klapsa, bo co to za prawo, jeśli w momencie wprowadzania go zakładamy, że nie będzie stosowane. Zresztą przykład Szwecji, która dała największe prawa dzieciom i ma (co za ironia!) najmniejszy przyrost naturalny pokazuje, że 16-letnia córka może wsadzić do więzienia ojca, który zabronił jej nad ranem wracać z dyskoteki i wcale nie jest to takie dziwne.

Akcja medialna – kocham – nie biję, trafia pod zły adres. Ojcowie alkoholicy i sadyści nie czytają plakatów i broszurek, nie przychodzą do szkoły na mądre rozmowy z wychowawcami i nie bardzo przejmują się prawnymi zapisami o grożących im karach, bo uważają je za niepoważne, a zwykłych i nadopiekuńczych rodziców rozważania na temat bicia dzieci doprowadziły w ślepy zaułek. Nie wolno klapnąć w tyłek, nie wolno krzyknąć, w zasadzie trzymanie zbyt mocno za rękę malucha, który chce przyłożyć kamieniem w głowę rówieśnikowi też jest niewłaściwe, bo ogranicza jego wolność. Poprawność pedagogiczna obowiązująca w szkołach od wielu lat doprowadziła do eskalacji przemocy wśród młodzieży tak wielkiej, ze żadne piękne, medialne akcje nie są w stanie powstrzymać.

Nie żyjesz sam

W życiu społecznym zasady obowiązują wszystkich uczestników. W stadzie wilków nieposłuszne szczeniaki matka przywołuje do porządku pacnięciem łapą, a zbyt agresywne wilczki są izolowane przez stado, bo zagrażają wspólnemu bezpieczeństwu. Obecnie ludzie jakby zapomnieli, że dorosłe osobniki powinny uczyć najmłodszych współpracy i poszanowania praw innych członków stada. Zamiast prostych, zrozumiałych dla małoletnich gestów zakazu, armia psychologów każe rodzicom z dziećmi rozmawiać i tłumaczyć im na czym polega niewłaściwość ich zachowania. Większej bzdury, jak dyskusja z córką o 6.30 rano przed wyjściem do pracy i przedszkola o kolorze ubieranych skarpetek nie można było wymyślić.

Każdy rodzic, nawet bez wykształcenia pedagogicznego wie, że małe dzieci nie rozumieją większości słownych komunikatów, zwłaszcza jeśli są długie, zawierają sporo trudnych słów, albo wymagają wyciągania wniosków. Maluszki tak jak małe zwierzątka, reagują bardziej na intonację głosu, gestykulację, mimikę bardziej niż na przekaz werbalny. Jeżeli powiesz 3 latkowi, że źle zrobił i jednocześnie przytulisz, odbierze to jako akceptację swego wyczynu. Jeśli zakomunikujesz mu łagodnie, że to bardzo nieładnie z jego strony, że wyciągnął ci z biurka ważne papiery, bo mamusia teraz będzie miała przykrości w pracy i obetną jej premię i nie będzie pieniążków na wakacje, on mimo największych starań nic z tego nie zrozumie.

Liczy się tu i teraz

Jeśli zabronisz mu za karę oglądać przez tydzień dobranocki, już za 3 godziny nie będzie kojarzył kary z przewinieniem, bo w tym wieku liczy się tylko, to co teraz, a tydzień to już wieczność. Zresztą stosowanie wobec małego dziecka zakazów długoterminowych, lub zamykanie go w pokoju „żeby przemyślało” zły postępek jest bezduszne. Zdrowszy emocjonalnie i dla dziecka i dla rodzica jest zwykły klaps, bo skutecznie i szybko utrwali zakaz, rozładuje złość dorosłego i zakończy sprawę pozwalając w dalszej części dnia na zwykłe pieszczoty, ponieważ dzieci nie chowają długo urazy i prędko przechodzą z płaczu do śmiechu.

Oglądamy ostatnio w telewizji serię spotów szokujących realizmem skierowanych do młodocianych kierowców powodujących dużo tragicznych wypadków, bo psychologowie doszli do wniosku, że skuteczniejszy wobec nastolatków jest przekaz obrazkowy niż słowny. Święta racja! Do większości z nas bardziej przemawia obraz niż słowne ostrzeżenia. Skoro więc w stosunku do dorosłych już dzieci za nieefektywny uznano zakaz werbalny, dlaczego każe nam się wychowywać kilkulatki za pomocą wykładu i dyskusji, czyli form przerastających ich poziom? Przedszkolaki chłoną świat wszystkimi zmysłami, a najbardziej poprzez obserwację naszych zachowań.

Mały człowiek rodzi się czysty jak kartka, na której można zapisać dowolne treści i narzekania dorosłych, że dzieci są teraz trudne jest zwykłą obłudą, bo to my i otaczający świat kształtujemy je w/g naszego pomysłu. Z natury egoistyczny maluch, próbuje od początku swego życia opanować dla siebie jak najwięcej terenu i wymusić jak najwięcej przywilejów. Jeśli nie napotyka na granice postawione przez dorosłych, jego naturalny dziecięcy egoizm utrwala się jako cecha charakteru i sposób na życie. Kto, kiedy i jak ma uczyć młodych ludzi szcunku dla pozostałych członków grupy skoro wspólczesni rodzice sobie z tym nie radzą?

Prawdziwe grzechy dorosłych

Przy tej obłudnej trosce o dobro dziecka dorośli lekceważą prawdziwe i najważniejsze potrzeby maluchów, a mianowicie potrzebę miłości i bezpieczeństwa, bo czy można sobie wyobrazić większą krzywdę jak konieczność wyboru miedzy mamusią a tatusiem, dwoma osobami najważniejszymi na świecie? Taki wybór jest prawdziwą traumą dla każdego dziecka, bez względu na wiek i dziwi mnie przy ogólnie deklarowanej miłości do dzieci, społeczne przyzwolenie na tak wielką ilość rozwodów, z jaka mamy obecnie do czynienia. Tu krzywdzimy dzieci bez skrupułów i za ogólną akceptacją. Zaabsorbowani swoimi ambicjami i egoizmem dorośli rozbijają rodziny i zmieniają partnerów. I nie myślę tu bynajmniej o rodzinach patologicznych, gdzie matki odchodzą od ojca, aby chronić dzieci.

Mam na myśli wielu młodych, inteligentnych, dobrze sytuowanych rodziców, którzy cierpią na niezgodność charakterów lub idą za głosem miłości - czytaj: są niedojrzali i mają potrzebę zmiany partnera. Jeśli jesteś dorosły i masz dzieci, to bądź odpowiedzialny i myśl głową, a nie za pomocą narządów płciowych i nie stawiaj na szali swego chwilowego zauroczenia koleżanką z imprezy integracyjnej przeciwko uwielbieniu jakie żywi do ciebie twoje dziecko.

Po drugie, znajdź czas dla swego malucha. Dzieci to nie miśki, które można zostawiać w domu, gdy mamy ochotę się pobawić. One pragną towarzystwa rodziców, a ci włączają im komputer lub telewizor, żeby mieć spokój i ciszę w domu. Zdobądźmy się na odrobinę cierpliwości i pozwólmy im pomagać sobie w zwykłych domowych czynnościach, co małe dzieci uwielbiają. Nie zasypujmy ich zabawkami i gadżetami na każde żądanie, bo zabieramy im możliwość wyczekiwania na wymarzoną zabawkę, niszczymy w nich zalążki cierpliwości i empatii.

No i na koniec najważniejsze, zanim podejmiesz decyzje o usunięciu ciąży, daj sobie trochę czasu do namysłu, bo żeby nie bić, to najpierw trzeba urodzić."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy